Piłkarze z Białki Tatrzańskiej nie rezygnują z walki o awans do IV ligi. Tym razem, po meczu walki, zremisowali na własnym boisku z liderem z Tuchowa. la podopiecznych trenera Stanisława Stramy był to mecz nie tylko o prestiż, ale przede wszystkim o bardzo potrzebne naszemu zespołowi punkty. Watra cały czas walczy bowiem o historyczny dla klubu awans do IV ligi i spotkania z liderem tabeli nie mogła po prostu przegrać. Pierwsze minuty meczu były w wykonaniu obu zespołów bardzo nerwowe. Goście, znając wartość drużyny z Białki Tatrzańskiej, nie rzucili się do huraganowych ataków, tylko czekali na własnej połowie na to co zrobią piłkarze Watry. Ci z kolei nie kwapili się do zdecydowanych akcji ofensywnych i dlatego spotkanie z pewną już awansu Tuchovią było początkowo, po prostu, nudne. Dopiero w 14. minucie pierwszą naprawdę dogodną do zdobycia gola sytuację miał Maciaś. Napastnik gospodarzy znalazł się sam przed bramkarzem, ale uderzył zbyt anemicznie i piłka padła łupem powracającego obrońcy Tuchovii. W odpowiedzi w 30. minucie goście objęli prowadzenie. Po szybkiej kontrze i dośrodkowaniu z prawej strony w polu karnym piłkę przejął D. Bielak. Zawodnik z Tuchowa zwodem oszukał jednocześnie Kowalczyka i Stramę, a następnie przymierzył w długi róg, nie dając szans Trutemu. Od tego momentu nasi zawodnicy zaczęli w końcu grać, a ich akcje stawały się z minuty na minutę coraz groźniejsze. Co prawda, jeszcze w 36. minucie Krupa stanął przed szansą na podwyższenie prowadzenia dla gości, ale potem zarysowała się wyraźna przewaga gospodarzy. W 40. minucie z dystansu uderzył Kowalczyk i bramkarz Tuchovii z najwyższym trudem wybił piłkę na rzut rożny. Po chwili z 24 metrów bardzo mocno strzelił Teper i futbolówka, ku rozpaczy kibiców, odbiła się od poprzeczki. Na tym emocje w pierwszej połowie się skończyły, ale sympatycy Watry z nadzieją oczekiwali na drugą odsłonę tego ciekawego spotkania.
Po zmianie stron górale nadal dążyli do wyrównania. Wymarzoną wręcz do tego okazję nasi piłkarze mieli w 56. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego mocno uderzona przez Handzla piłka przeleciała na drugą stronę pola karnego. Tam był już Strama, ale zamiast posłać ją w długi róg bramki Tuchovii, uderzył głową obok słupka. Grający trener Watry w pełni zrehabilitował się w 67. minucie, popisując się świetną wrzutką w pole karne rywali. Na dodatek jeden z próbujących interweniować obrońców minął się z piłką i ta zmierzała prosto pod nogi Maciasia. Mleczko wybiegł z bramki, chcąc ratować sytuację. Napastnik z Białki Tatrzańskiej był jednak szybszy i kilka sekund później piłka wylądowała w pustej siatce Tuchovii. Niestety, naszym zawodnikom nie udało się zdobyć zwycięskiej bramki. Jednym z powodów było mało odpowiedzialne zachowanie Remiasza, który mając na koncie żółtą kartkę, w 75. minucie bezpardonowo od tyłu zaatakował nogi jednego z przeciwników. Arbiter Krzysztof Jakubik nie miał wyboru i pokazał naszemu graczowi drugą żółtą, a chwilę potem czerwoną kartkę. Dodać jednak trzeba, że arbiter główny również nie może zaliczyć tego spotkania do udanych. Pan Jakubik często dawał się nabierać na aktorskie umiejętności graczy Tuchovii, nie reagując jednocześnie na chwilami bardzo ostrą grę przyjezdnych. Słów kilka należy jeszcze poświęcić kibicom z Białki Tatrzańskiej. W wielu przypadkach zmuszeni jesteśmy do piętnowania fatalnego często zachowania się kibiców w czasie spotkań piłkarskich. W przypadku sympatyków piłki nożnej z Białki Tatrzańskiej sytuacja wygląda zgoła odmiennie. Od dłuższego już czasu wizyty na meczach Watry stały się po prostu niekłamaną przyjemnością. Zarówno doping, jak i zachowanie publiczności zasługują na duże słowa uznania i mogą, a nawet powinny być wzorem do naśladowania dla fanów innych klubów. Ostatecznie górale zremisowali z Tuchovią 1:1 i nadal zachowali szanse na upragniony awans.
tekst: Paweł Wargenau źródło: www.tygodnikpodhalanski.pl