W tabeli drużyny dzieli przepaść, ale na boisku tego nie było widać. Derby szczególnie góralskie mają ten walor, że zespoły bardziej niż o punkty walczą o prestiż, o honor. Białaczanie, którzy wszak walczą o mistrzostwo wyszli na boisko chyba zbyt pewni siebie i o mało nie kosztowało to ich utratę punktów. W grze obu drużyn w tym meczu było wiele niedokładności i mało strzałów z dystansu a warunki, ku temu były sprzyjające. Na początku spotkania taką próbę uderzenia z dystansu zastosował Piotr Dziubasik, jednak jego strzał został lekko zblokowany i piłka przeszła obok bramki. W szeregach gospodarzy konsternacja nastąpiła w 13 minucie, gdy goście objęli prowadzenie. Wrzuconą z autu w pole karne piłkę Dariusz Grela lekko musnął głową i futbolówka znalazła się w siatce. Niezbyt dugo cieszyli się goście z prowadzenia. W 21 minucie doprowadził do wyrównania Król. Po centrze Janasika uderzył z 10 metrów i piłka wpadła do siatki tuż przy słupku. Wcześniej Król uderzając z woleja przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 34 minucie gospodarze mieli kapitalną okazję do wyjścia na prowadzenie. W polu karnym sfaulowany został Andrzej Rabiański i sędzia zarządził rzut karny. Poszkodowany podszedł do ustawionej na 11 metrze piłki strzelił potężnie, ale trafił w słupek. Odbita piłka wyszła w pole. Później jeszcze gospodarze mieli kolejne okazje na zdobycie bramek, ale to goście schodzili na przerwę prowadząc 2-1. W 43 minucie piłkarze Watry stracili piłkę w środkowej strefie boiska. Przed polem karnym białczan zrobiło się spore zamieszanie, w końcu piłka trafiła do Ustupskiego a ten strzałem z 14 metrów ulokował ją w górnym rogu. Przez 15 minut drugiej połowy trwała wymiana ciosów, ale bez efektu bramkowego. Wreszcie w 61 minucie Strama zagrał długą piłkę w pole karne, doszedł do niej Janasik dostawił nogę i gospodarze wyrównali. W kolejnych minutach strzał Maciasia w sytuacji sam na sam na róg sparował Gutt a uderzenie A. Rabiańskiego trafiło w boczną siatkę. Wreszcie w 75 minucie Strama zagrał na dalszy słupek do wprowadzonego Remiasza, ten uderzył głową po dalszym rogu i faworyt wreszcie wyszedł na prowadzenie. To nie był pewny wynik i gospodarze ostatni gwizdek sędziego przyjęli z ogromną ulgą.